- Strona główna
- [Biuletyn]
"Nie zostawiamy sukcesów dla siebie – chcemy, by były powielane!" Kongres „Cała naprzód!” w relacjach uczestników.
Trzystu uczestników, kilkanaście warsztatów, kilkadziesiąt godzin rozmów, setki wypitych kaw. Liczby nie oddadzą jednak prawdziwej wartości V Ogólnopolskiego Kongresu Bibliotek Publicznych "Cała naprzód!". By choć trochę poczuć panującą tu atmosferę, głos trzeba oddać tym, którzy jej doświadczyli.
Danuta Sroka jechała na kongres samochodem. Droga ze Słupska zajęła jej sześć godzin.
Bartłomiej Kiełtyka z Gorlic dojechał najpierw busem do Krakowa, potem pociągiem do Warszawy. Cała podróż trwała niecałe siedem godzin.
Anna Krawczyk do Oświęcimia wracała ponad pięć – pociągami, z przesiadką w Katowicach.
Najkrócej jechała Elżbieta Maruszczak. Z Olsztyna droga do Warszawy zajmuje nieco ponad trzy godziny autobusem.
Żadne z nich ani trochę nie żałuje poświęconego czasu.
***
– To już piąty kongres bibliotek publicznych – mówi Rafał Kramza, Prezes Zarządu Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego. – Po raz kolejny zainteresowanie było większe niż liczba dostępnych miejsc dla uczestników. Przyjęliśmy grupę około trzystu osób. Tegoroczna edycja była wyjątkowa, ponieważ zaprosiliśmy do udziału w niej nie tylko bibliotekarzy, ale także osoby z instytucji i organizacji, które z bibliotekami współpracują. Im bliżej końca Programu Rozwoju Bibliotek jesteśmy, tym ważniejsza staje się trwałość jego efektów. A jednym z najważniejszych elementów budujących trwałość jest współdziałanie. W małej społeczności nikt nie ma przecież wystarczających zasobów, by samemu odpowiadać na potrzeby społeczne.
Z miłości do książek
Danuta Sroka, dyrektorka Miejskiej Biblioteki Publicznej w Słupsku, na kongresie jest nie pierwszy raz. Jej głównym zmartwieniem w pracy w bibliotece jest potrzeba rozwoju infrastruktury, gdyż w schedzie otrzymała sprzęt i budynki w co najwyżej średnim stanie. Niemniej, nie poddaje się i tryska entuzjazmem.
– Jestem pod wrażeniem organizacji kongresu. Wyjeżdżam stąd zawsze z masą informacji i pomysłów. Wielką wartością są praktyki, którymi dzielą się uczestnicy. To, co usłyszę na warsztatach, to jeszcze nie jest wszystko. Kluczowe są kontakty, które nawiązujemy i pomysły, które można zaszczepić na swoim gruncie. Kiedy jestem tutaj, otwierają się przede mną następne ścieżki, nowe drogi.
Z tego kongresu wyniosę na przykład refleksję nad tym, jak przygotowywać przestrzeń biblioteki. Nawet małymi środkami można zrobić wiele, by oprócz książek, sprzętu komputerowego i dostępu do internetu, przyciągnąć do nas ludzi także ciepłem i przytulnością miejsca. A ponieważ jestem praktykiem i nie lubię teoretyzować, to po powrocie od razu biorę się do działania.
Spotkania z aktywnymi, pełnymi pasji i chęci do działania bibliotekarzami dają mi pozytywnego kopa, przekonanie, że warto. Bo są przecież dni, że się odechciewa. Ale kongres daje mi dużą motywację do dalszej pracy. Bo tu spotykają się ludzie, których łączy ogromna pasja i miłość do książek. To wszystko tak naprawdę wyrasta z literatury. I to się czuje.
***
– Główny nacisk kładziemy na to, by uczestnicy wyjechali stąd zainspirowani – dodaje Kramza. – Dlatego też coraz większą część aktywności podczas kongresu oddajemy w ręce bibliotekarzy. Apogeum tego podejścia stanowiła kończąca kongres „niekonferencja”. Sami uczestnicy zgłaszali tematy – zresztą świetne – o których chcieliby dyskutować, prowadzili spotkania im poświęcone. To był czas dla nich. Bardzo chcemy, żeby nasze konferencje zrywały ze schematem nudy. Bo człowiek tyle wyciągnie z naszego spotkania, ile sam w nie włoży. Nikt tu nie siedzi i nie czeka na oświecenie.
Bez „pitu-pitu”
W Galerii Książki w Oświęcimiu działa unikalne w skali kraju Centrum Literatury Dziecięcej. Właśnie w nim pracuje Anna Krawczyk, która nieco ponad rok temu zaczęła się również uczyć programowania.
– Zostałam poproszona, żeby odpowiedzieć na pytanie, czy bibliotekarze są dobrymi hackerami, na ile programowanie może się przydawać w naszej pracy. A może!
W zeszłym roku sama zaczęłam się uczyć programować i zobaczyłam, jak bardzo jest to użyteczna umiejętność. Potem uczyliśmy tego dzieci. Kluczowe było jednak to, że na zeszłorocznym kongresie dostałam bardzo wzmacniający komunikat – podczas jednej z sesji zobaczyłam, że to naprawdę jest możliwe. A teraz to ja przekonywałam o tym innych. Można powiedzieć, że stanowi to swoistą klamrę.
Kongres jest też dla mnie czasem, w którym można spotkać bardzo wiele osób, które albo się zna osobiście, ale trudno na co dzień utrzymywać z nimi kontakt, albo o których się tylko słyszało, a bardzo chciałoby się je poznać. Taka możliwość stanowi niezwykłą wartość.
Zwłaszcza gdy odbywa się to w takiej formule! Ludzie mają dosyć siedzenia na konferencjach i jedynie słuchania. A nieformalne rozmowy pozwalają sformułować niekiedy absolutnie odkrywcze pomysły. I na kongresie tak się dzieje. Jestem wielką fanką takich rozwiązań jak „niekonferencja” czy wcześniejsze „szybkie randki” z organizacjami pozarządowymi. Mając jedynie kilka minut na taką rozmowę z przedstawicielem organizacji , trzeba się naprawdę spiąć, wybrać najważniejsze kwestie. To ma niesamowitą dynamikę, energię. Nie ma czasu na nieistotne „pitu-pitu”.
***
– Prowadząc Program Rozwoju Bibliotek pracowaliśmy z mnóstwem organizacji pozarządowych – opowiada Kramza. – To podejście zresztą wyróżniało nasz program na tle innych przedsięwzięć podejmowanych w ramach projektu „Global Libraries” na całym świecie. Sprawdziło się to nam wspaniale. Stąd też pomysł na „szybkie randki” dla bibliotekarzy i przedstawicieli organizacji, a także instytucji i firm, z którymi współpracujemy realizując PRB. Z jednej strony organizacje zaczynają już myśleć o bibliotekach jako o potencjalnych partnerach, ale także po stronie bibliotek musi być gotowość przyjęcia ich oferty. Do tego potrzebne jest jednak spotkanie i rozmowa. Zaczyna się od emocji
Elżbieta Maruszczak z Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Olsztynie na kongresie jest już po raz trzeci. Od kilkunastu miesięcy zajmuje się tematem grywalizacji, a więc wykorzystania elementów gry przy prowadzeniu szkoleń, spotkań i warsztatów. Podczas kongresu dzieliła się także swoimi doświadczeniami związanymi z rozwiązywaniem konfliktów.
Najwięcej dzieje się w kuluarach. Dobrze, że tutaj jest na nie tak wiele czasu. Ale oczywiście aktywność kuluarowa zaczyna się tak naprawdę na zajęciach. Nie jest przecież tak, że wychodzimy z warsztatów, na których nic nie robiliśmy, a na korytarzu nagle zaczynamy rozmawiać. Zajęcia są dla nas inspiracją do dyskusji, bo wywołują w nas emocje, uczą nas czegoś, każą nam myśleć. Ta wymiana doświadczeń i poglądów zawsze zaczyna się od emocji.
Podczas kongresu parę osób dowiedziało się, że zajmuję się grywalizacją. Nawiązaliśmy kontakt, mam nadzieję, że będziemy kontynuować współpracę.
***
Jesteśmy w coraz większym stopniu przekonani, że bibliotekarze są gotowi przejmować coraz większą odpowiedzialność za wiedzę, którą tu zdobywają - mówi Kramza. My powinniśmy i możemy dostarczyć im inspiracji, zorganizować spotkania z ekspertami, ale to oni sami najlepiej wymienią się między sobą doświadczeniami i dzięki temu będą wzajemnie popychać się do przodu. Bardzo wierzę w taką formułę.
Trzeba się spotkać
Dla Bartłomieja Kiełtyki był to pierwszy kongres. W Miejskiej Bibliotece Publicznej w Gorlicach zajmuje się promocją. Biblioteka, w której działa, współpracuje z innymi placówkami, a także łemkowskimi stowarzyszeniami.
Co tu kryć, stresowałem się trochę, gdyż miałem współprowadzić jeden warsztat. Ale przyjechałem tu także z myślą, by skorzystać jak najwięcej. Chciałem dowiedzieć się czegoś, czego jeszcze nie wiem. I w tym względzie moje oczekiwania spełniły się w 100%. Dowiedziałem się więcej o programowaniu, o możliwościach, jakie daje technologia, żeby rozszerzyć ofertę biblioteczną i zainteresować nią nowe osoby.
Hasłem sieci Labib, w której działam, są słowa: „Dziel się wiedzą, mnóż pomysły”. Ale można je odnieść też do kongresu. Wszyscy przyjechaliśmy się tutaj uczyć. Część z nas współprowadzi warsztaty, promuje inicjatywy w kuluarach, ale wszyscy bez wyjątku przyjechaliśmy poznawać nowe praktyki, rozwiązania, podpatrywać działalność innych. Bo nie zostawiamy swoich sukcesów dla siebie. Chcemy, żeby były powielane, a nasze błędy nie były powtarzane. Do tego trzeba się spotkać.
Tekst: Ignacy Dudkiewicz
Zdjęcia: Kamila Szuba