Nowy Kino – indyjskie kino w bibliotece

Po serii polskich dokumentów Bławuta i Kieślowskiego nowotomyscy miłośnicy kina skupieni wokół DKF-u 16 działającego w nowotomyskiej bibliotece przenieśli się w zgoła inne w przekazie klimaty. Z lekką obawą (bo film trwa 2 godz. 45 minut) obejrzeli tym razem indyjską produkcję zatytułowaną Nazywam się Khan Kazana Johara. Moderatorem spotkania był Maciej Czyżewski, prezes kulturalno-edukacyjnego stowarzyszenia Rychtyk Eka. 
Jak się okazało powodów do obaw nie było, bo nie dość, że czas upłynął bardzo szybko i film się nie dłużył, to jego wielowątkowość sprowokowała do ciekawej dyskusji. Nie jest to typowy film bollywoodzki (co również budziło pewne kontrowersje). Ktoś, kto szuka w kolejnej produkcji Karana powtórki z "Czasem słońce, czasem deszcz” albo „Coś się dzieje” z pewnością się zawiedzie. Film rozpoczyna się od sceny na lotnisku, gdzie główny bohater zostaje zatrzymany przez ochronę i poddany szczegółowej rewizji, tylko dlatego, że czekając na odprawę modli się po arabsku. Muzułmanin równa się terrorysta. Wystarczy kilka słów modlitwy, by znaleźć się na celowniku przewrażliwionych ludzi.  Jest to historia o nienawiści i nieufności, która niszczy fundament ludzkiego porozumienia. Jest to zarazem przypowieść o ludziach dobrego serca, którzy swoimi czynami potrafią przekraczać granice uprzedzeń i w ten sposób odbudowywać to, co wydawało się zniszczone raz na zawsze. Choć twórcy nie uciekają od komentowania obecnej sytuacji, bardziej zależy im na leczeniu ran niż krytyce obecnych działań. Koniec końców film jest baśnią zrealizowaną ku pokrzepieniu serc, a jej symbolem mogą być sceny w skromnym kościółku w niewielkim miasteczku w stanie Georgia, gdzie chrześcijanie i muzułmanie wspólnie staną do walki o to, co liczy się naprawdę – ludzkie życie.  Opiekunki nowotomyskiego klubu zapraszają wszystkich, którzy mają ochotę spędzać czas na wspólnym oglądaniu ciekawych filmów  i rozmawianiu o nich w miłym, kameralnym gronie na kolejne spotkania.