Scrapbooking w kostrzyńskiej bibliotece

 W piątek 22 marca już po raz czwarty spotkałyśmy się w Miejskiej Bibliotece Publicznej na scrapbookingowych warsztatach, prowadzonych przez naszą osobistą inspiratorkę Joannę Ossowską.

Pomimo iż dzień wcześniej cieszyłyśmy się z pierwszego dnia kalendarzowej wiosny, to pogoda nadal płatała nam figle, chowając wszelkie jej oznaki głęboko pod śniegiem. Na przekór temu, aby zapomnieć o nieustępującym zimnie, skorzystałyśmy z kolejnej okazji, by uciec w scrapbookingowy świat. Przyznam, że dla zwykłego zjadacza chleba jawi się on z początku jako – delikatnie mówiąc – odległy, a ogromna liczba przyrządów, kolorowych papierów, stempli, dziurkaczy czy farb może stwarzać wrażenie lekkiego chaosu. My kobiety, z natury istoty niezdecydowane, miałyśmy około 4 godzin – i uwierzcie mi to bardzo mało czasu – na stworzenie kolejnego dzieła sztuki. Takiego dzieła, które później z dumą pokazujemy swoim bliskim, które utwierdza nas w przekonaniu, że nie tylko robimy coś dla siebie, ale też świetnie się przy tym bawimy! Zadaniem domowym było przygotowanie inspirującego, ulubionego cytatu. Dopiero na miejscu dowiedziałyśmy się, iż nowym wyzwaniem będzie przyozdabianie czystych, drewnianych ramek na zdjęcia z zastosowaniem wybranej sentencji. Dysponując ogromnym arsenałem, zarówno znanych nam już, jak i nowych narzędzi, z zapałem zabrałyśmy się do pracy. Mając mnóstwo możliwości, trudno się zdecydować na konkretny kolor papieru czy farby, nie wspominając o wyborze stempla spośród kilkudziesięciu, jeśli nie kilku setek, proponowanych przez Joannę. W takiej sytuacji pomocne były jej prace znajdujące się w zasięgu naszych rąk, z których mogłyśmy czerpać natchnienie w chwilach jego totalnego braku. Praca szła nam tak sprawnie, iż mały dzwoneczek służący do tej pory do uciszania grupy, był – ku zdziwieniu samej prowadzącej – tego wieczoru bezużyteczny. Myślę, że jest to efektem tego, że każda z nas szczerze polubiła piątkowe zajęcia w bibliotece i wykorzystuje je co do minuty. Z upływem czasu nasze surowe dotąd ramki stawały się coraz piękniejsze. Tak naprawdę wszystkie różniły się od siebie nie tylko wyglądem, ale też zawartością, każda inna i niepowtarzalna, czyli ile charakterów i gustów, tyle ramek. Dla jednej miała osobistą wartość, inna przeznaczyła ją na prezent, jeszcze inna do domu – na półkę… i tak dalej, i tak dalej. Jak zwykle świadomość mijającego czasu nas nie dotyczyła, a o późnym wieczorze przypominała jedynie ciemność za oknem – zajęcia znów minęły jak z bicza trzasnął! Rozstałyśmy się z uśmiechem na ustach i pozdrowieniem „Do następnego razu!”. Myślę, że dla każdej uczestniczki scrapbookingowe warsztaty są chwilą wytchnienia. Nierzadko są też alternatywą dla zaplanowanych co do minuty dni pełnych codziennych obowiązków, w których zaczyna brakować czasu na zwykłe przyjemności. Dla młodszych uczestniczek z pewnością mogą być możliwością rozwoju plastycznych zdolności i wyobraźni, a dla dorosłych chwilą na przypomnienie szkolnych lat i zabaw z kolorowymi wycinankami. Dla każdej jednak, są przede wszystkim przyjemne i to nie tylko dla oka.

Sandra Szymoniak - uczestniczka warsztatów