Żnin: Z Klubem Podróżnika w Himalajach

Z inicjatywy  pani Jadwigi Jelinek - dyrektora Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej w Żninie, w listopadzie 1998 r., rozpoczął działalność Klub Podróżnika. Zrzesza on (nieformalnie) osoby podróżujące po świecie oraz osoby zainteresowane tego rodzaju problematyką. Na co miesięcznych spotkaniach prezentowane są amatorskie filmy wideo dokumentujące wyprawy członków Klubu, zdjęcia oraz pamiątki. Wymieniane są uwagi i doświadczenia, prezentowane prenumerowane przez Bibliotekę czasopisma podróżnicze oraz przewodniki i albumy. Całość odbywa się w sympatycznej, "kawiarnianej" atmosferze. Patronat medialny nad Klubem objęła Gazeta Pomorska. Minęło 10 lat działalności Klubu, a spotkania są wciąż spontaniczne, entuzjastyczne i ciekawe. Bibliotece przybywa pamiątek (podróżniczych) i osób zainteresowanych jej działalnością.

24 stycznia 2011 r. odbyło się pierwsze w tym roku spotkanie Klubu Podróżnika. Tym razem w niezwykłą podróż w Himalaje, w trasę wokół Annapurny, zabrali klubowiczów Beata i Leszek Turkowie.

Już na samym wstępie Beata Turek zaznaczyła, że to nie była wspinaczka, lecz 10-dniowy trekking po Annapurnie. - Trekking jest czymś pomiędzy właśnie wspinaczką a spacerem po górach. Szliśmy wokół Annapurny starą trasą karawan, które tamtędy przechodziły. Trasa ta biegnie prawie cały czas wzdłuż rzeki Marsz Jandii i tę rzekę pokonywaliśmy kilkadziesiąt razy różnymi mostkami.

Żnińscy podróżnicy wybrali trasę wokół Annapurny, gdyż ma ona opinię najpiękniejszej w Himalajach, najbardziej można się tam na góry napatrzeć, najbliżej nich podejść, a te widoki są rewelacyjne.

Państwo Turkowie samolotem z Warszawy udali się do Wiednia, a stamtąd do Niudeli. Po kilku godzinnym oczekiwaniu wsiedli w samolot lecący do Katmandu. W Katmandu spędzili wieczór i jedną noc, a rano udali się do miejsca, z którego mieli wyruszyć w trasę – do Besisahar. Dalej z przewodnikiem ruszyli już pieszo.

Kolejny dzień to bardzo długa wędrówka, gdyż musieli nadrobić dwie godziny, których nie udało się im pokonać dzień wcześniej. – Trasa nie jest w żaden sposób oznakowana – powiedziała Beata Turek. Po dwóch godzinach doszli do miejscowości Bahundanda. - Każde wejście i wyjście z miejscowości jest uwieńczone bramą – powiedziała Beata Turek. Tego dnia szli ponad 8-9 godzin i doszli do miejscowości Chamche i tam spędzili kolejny nocleg.
Podstawą wyżywienia była dla nich dalba, składająca się z dużej ilości ryżu, sosu z soczewicy, bardzo ostrych pikli i czasem płatka uprażonego ciasta. - Ciekawostką jest to, że kobiety w Nepalu szczególnie dbają o włosy, jak na warunki w jakich żyją i mieszkają zachwycała nas ich dbałość o higienę w ogóle, a o włosy w szczególności. W każdej miejscowości jest właściwie jedno ujęcie wody na wieś, nie ma wody w domach, gdzieś na placyku i wokół tego miejsca toczy się życie całej wsi. Tam się myje naczynia, tam się pierze, tam się myje siebie, myje dzieci, bez przerwy ktoś się mył, ktoś się czyścił – powiedziała Beata Turek.

Trzeci dzień to trasa z Chamce do Danaqyu czyli z 1430 m do 2300 m. Podstawowym środkiem transportu w górach były osiołki i muły, a karawany składały się zawsze z 9 sztuk. – Osły są w idealnym stanie, są zadbane, dobrze osiodłane, widać że właścicielom zależy na nich. Przechodzą one bez problemu po tych mostach – powiedziała Beata Turek.

Podróżnicy po drodze przechodzili przez miejscowość Tal, a za nią zaczęła się ostra wspinaczka pod górę. – Przed każdą miejscowością i za każdą miejscowością znajdują się młynki modlitewne, a kiedy się je kręci to modlitwa leci do nieba – powiedziała żnińska podróżniczka. Na całej trasie wokół Annapurny znajdują się punkty, do których państwo Turkowie musieli się zgłaszać, że przechodzą prze rejon Annapurny. – Nie wolno takiego punktu ominąć, trzeba się zgłosić że się idzie, oni nas bardzo dokładnie odnotowywali. Rok przed nami było na tej trasie tylko 20 Polaków – powiedziała Beata Turek.

Turkowie przeszli przez miejscowość Bagarchap, która w 10 listopada 1995 roku została niemal całkowicie zniszczona przez lawinę błotną. Zginęło wówczas bardzo dużo mieszkańców i turystów śpiących w hotelach. Kolejny nocleg spędzili w Danaqyu.

Czwarty dzień to wędrówka z Danaqyu do Chame czyli od 2300 do 2670 m. – Po raz pierwszy widzimy Annapurnę. Jej wysokość Annapurna pokazała się nam w pełnej krasie. Był to drugi szczyt Annapurny czyli tak zwana Annapurna II, 7937 m. Nie mogliśmy się na nią napatrzeć, bo w końcu dla niej tam poszliśmy, a zobaczyliśmy ją tego dnia po raz pierwszy – powiedziała Beata Turek i dodała: - Annapurna po nepalsku to znaczy wypełniona pożywieniem, czyli uosobienie bogini dającej pożywienie ludzkości.

W Chame państwo Turkowie spędzili kolejną noc. Jest to miasteczko, w którym znajduje się bank, poczta a nawet kafejka internetowa, jedyna na całej trasie. Rano wyruszyli w dalszą drogę. Zbliżyli się do góry Oble Dome. - Jest to jeden wielki blok skały, który wygląda jak wyślizgany i wygładzony. Myśmy cały dzień wokół niej szli. Nepalczycy wierzyli i wierzą, że jest to góra na której spotykają się dusze zmarłych zanim udadzą się w dalszą drogę. Góra jest naprawdę przedziwna i prześliczna – powiedziała Beata Turek. Podróżnicy dochodzą do Lower Pisang (3200 m) i tam nocują.

Kolejny dzień jest ciężki. – Podejście jest naprawdę trudne, ale było warto, widoki były niesamowite. Idziemy z 3200 na 3560, z tym że po drodze wchodzimy więcej, na prawie 3700 m, by potem zejść do miejscowości gdzie śpimy – powiedziała pani Beata. Podróżnicy dotarli do punktu widokowego, z którego podziwiali Gangapurnę, jedną z gór masywu Annapurny.

Dalej podróżnicy udają się do Bragi, a następnie noc spędzają w Manang. Tam pojawiają się jaki. – Jeden z tych jaków całą noc stał pod naszym oknem i ryczał – powiedziała Beata Turek. Następnie ruszyli dalej – do Yak Kharki czyli z 3500 do 4050 m. Trasę tę pokonali w 4 godziny.

Przedostatni dzień to 4-godzinny marsz z Yak Kharki do Thorung Phedi czyli z 4050 do 4450 m. Jest coraz zimniej, szlak jest bardzo męczący z powodu dużej wysokości, a ponad głowami szybują orły himalajskie. – Co najmniej 20 ich przyleciało. Niesamowite wrażenie. Piękne ogromne ptaki. Warto było wejść na tę górę by te orły zobaczyć – powiedziała Beata Turek.


W końcu ta chwila nadeszła i żnińscy podróżnicy weszli na przełęcz dostępną na szlaku turystycznym - Thorung La 5416 m n.p.m, skąd podziwiać mogli wspaniałą panoramę i sznury po flagach modlitewnych rozpiętych między ponad 6-tysięcznymi szczytami gór.

Członkowie Klubu Podróżnika z ciekawością słuchali tych niezwykłych opowieści.

Miejska i Powiatowa Biblioteka Publiczna
ul. Sienkiewicza 4
88-400 ŻNIN
tel. (52) 302-05-16
e-mail:
bibliotekaznin@wp.pl
http://www.bibliotekaznin.pl
dyrektor : Jadwiga Jelinek