Toruń: Grażyna Plebanek - metka z napisem „powieść kobieca” jest podzwonnym dyskryminowania kobiet

Powieści o kobietach pisane przez kobiety nie są chętnie czytane przez mężczyzn. A myśmy się mordowały tyle lat, czytając cały kanon literatury, gdzie w większości bohaterowie byli mężczyznami, a autorami wyłącznie mężczyźni, z nielicznymi wyjątkami potwierdzającymi regułę!














Marek Ospalski: "Plebanek opowiada o kobiecie bez harlequinowego tła, bez unikania trudnych tematów, z wiarygodnym odzwierciedleniem realiów i sympatią dla wad i zalet swoich bohaterek."
to fragment tekstu ze Szczecińskiego Dwumiesięcznika Kulturalnego "Pogranicza". Wygląda na to, że znalazła Pani receptę na dobrą powieść kobiecą.
 
Grażyna Plebanek: Mam nadzieję, że na dobrą powieść – i tu kropka. Metka z napisem „powieść kobieca” jest podzwonnym dyskryminowania kobiet, objawia się też w dyskryminowaniu na polu literatury. Często robi się to nieświadomie, w dobrej wierze, co tylko pokazuje, jak bardzo język nami rządzi. Proszę mi wskazać jakiegokolwiek autora-mężczyznę, któremu zadano by pytanie: „Czy pisze pan powieści męskie?”. Po pierwsze, nie wiedziałby o co chodzi, po drugie, oplułby pytającego za wsadzanie go do szuflady z jakimś wąskim zestawem tematów.

Bernadetta Darska w cytowanej recenzji pisze słusznie, że opowiadam o kobietach. W trzech pierwszych powieściach moimi bohaterkami są kobiety, w ostatniej, Nielegalnych związkach skupiam się na mężczyźnie. To wprowadza pewną konfuzję, zilustruję to wypowiedzią pana, którego niedawno spotkałam na zgromadzeniu towarzyskim. Podszedł i powiedział: „Przeczytałem półtorej powieści pani autorstwa”. „Tak, a które to powieści?”, zapytałam. „Nielegalne związki w całości, oczywiście” – odparł pan i jakby przy tym tłusto mrugnął – „a Przystupę to tylko do połowy. Ta książka jest jednak dla kobiet, nie dałem rady, do połowy tylko dojechałem”.

Powieści o kobietach pisane przez kobiety nie są chętnie czytane przez mężczyzn. A myśmy się mordowały tyle lat, czytając cały kanon literatury, gdzie w większości bohaterowie byli mężczyznami, a autorami wyłącznie mężczyźni, z nielicznymi wyjątkami potwierdzającymi regułę!

Recenzenci chwalą Grażynę Plebanek również za język – naturalny i literacko wiarygodny.

Cieszę się z tego, w moich książkach język wynika z rodzaju opowiadanej historii, ona sama znajduje swój sposób pokazania się światu. Wsłuchuję się w to uważnie i tak ją zapisuję.

KK: Teraz pytanie o odbiorcę. Dla kogo Pani pisze? Albo inaczej: jakiego czytelnika lubi Pani najbardziej?

GP: Nie mam obrazu idealnego czytelnika. Za to bardzo się cieszę, gdy ktoś pisze, czy mówi o swoich wrażeniach z mojej książki, a ja czuję, że nadaje na tych samych falach. Z drugiej strony, kiedy pada komentarz, jakiego bym się nie spodziewała, też mi się to podoba, bo to pokazuje różnorodność odbiorów, to, jacy bywamy różni, a ja za tym węszę w życiu, za różnorodnością, a nie unifikacją.
 
Każdą kolejną książkę pisze się Pani łatwiej czy trudniej?

Proces tworzenia jest tak samo porywający. Podejmuję różne tematy, opisuję różnych bohaterów - od wiejskiej dziewczyny po inteligenta poliglotę – używam różnych form i języka. Dlatego nie mam poczucia, że coś przyszło łatwiej, a coś trudniej.

Nielegalne związki, Pani ostatnia powieść, to historia miłości i zdrady opowiedziana z męskiego punktu widzenia. Opisywanie uczuciowych rozterek mężczyzny nie należy chyba do najłatwiejszych zadań, niezależnie od płci opisującego. Jak sobie Pani z tym poradziła?
 
Chciałabym powiedzieć, że trochę metodą Stanisławskiego, czy obecnie Lee Strasberga, czyli wcielania się bez reszty w postać. Ale w życiu nie sposób stać się na jakiś czas mężczyzną, a nawet jeśli, to rezultaty są takie, jak w przypadku zwiedzania kraju przez tydzień, a potem mianowaniu się ekspertem od jego problemów. Dlatego poza próbami wyobrażenia sobie, co czułby mężczyzna, dużo obserwowałam i rozmawiałam z moimi kolegami. To oni dali mi pojęcie o tym, kim jest współczesny mężczyzna.

Książka obfituje w wiele śmiałych scen erotycznych, opisanych – co rzadkie w polskiej literaturze – językiem, który nie trywializuje seksu i nie zniesmacza czytelnika.

Seks jest bardzo znieważony w kulturze. Przez wieki uważany był i jest przez większość religii za źródło zła. W obecnej kulturze jest uprzedmiotowiony – konkretnie ciało kobiece  – co widać na pierwszej z brzegu stacji benzynowej, gdzie w kilku rzędach stoją pisma soft porno z nagimi kobietami na okładkach. W dawniejszych religiach seks miał godność, miały ją też kobiety i kobiece wspólnoty. W Nielegalnych związkach opisuję seks tak, jak na to zasługuje – jako część naszego życia, która powinna być traktowana pięknie.

Niektórych jednak temat seksu przeraża – że w ogóle podjęty, w dodatku – o zgrozo – przez kobietę. To też rozumiem. Oprócz pięknej i wzruszającej strony seksu, istnieje i jego straszna twarz – bywa narzędziem przemocy. Jak podczas gwałtu, czyli najtańszej, a bardzo skutecznej strategii wojennej, stosowanej obecnie w Afryce, m.in. w Kongu. Kobiety zgwałcone przez wrogów, nie mają wstępu do własnej wioski jako zhańbione, bliscy się ich wypierają. Nie dość, że dotyka je tragedia, to jeszcze stają się wyrzutkami społecznymi.
 
Od prawie 11 lat mieszka Pani poza Polską. Czy z perspektywy Brukseli polska literatura współczesna jest w ogóle widoczna?

Odpowiedź dyplomatyczna na to pytanie brzmi: może kiedyś będzie. Odpowiedź realistyczna: niestety, nie…
 
A co czytają Belgowie?

Ostatnio triumfy święci tu fińska pisarska Sofi Oksanen ze swoją książką Oczyszczenie. Niezmiennie popularna jest Amelie Nothomb, ostatnio wyszła jej książka, pt. Une forme de vie. Wciągająca i omawiana w pismach jest też książka Szwajcara Jean-Michael Oliviera, pt. L’amour negre, którą właśnie czytam. Furorę zrobiła w Belgii, zwłaszcza w części flamandzkiej, wydana w 2010 książka Davida Van Reybroucka, pt. Congo. Ponad sto tysięcy sprzedanych egzemplarzy. Nic dziwnego, temat Konga, czyli byłej kolonii bardzo Belgów interesuje. W dodatku książka jest ciekawie napisana, zbiera między innymi wypowiedzi starych Kongijczyków, którzy pamiętają początek zeszłego stulecia. Belgowie generalnie dużo czytają. To widać nie tylko w rozmowach, ale wystarczy wziąć do ręki nawet pisma dla kobiet, gdzie strony o książkach są obszerne i znajdują się na początku, a nie na szarym końcu, między kulinariami a horoskopem.

Dziękuję bardzo za rozmowę!

Dziekuję!
(gp/mo/mj)



Festiwal 4 Pory Książki jest największym krajowym wydarzeniem literackim, które do 2009 roku odbywało się równolegle w kilku miastach Polski. Ten najbardziej różnorodny i interdyscyplinarny z festiwali promujących literaturę i czytelnictwo był organizowany przez Instytut Książki we współpracy z lokalnymi partnerami. W 2010 roku Książnica Kopernikańska w Toruniu była jedyną instytucją, która zorganizowała Festiwal 4 Pory Książki.







Wojewódzka Biblioteka Publiczna − Książnica Kopernikańska

ul. Słowackiego 8, 87-100 Toruń
tel. 056 622 66 42, faks 056 622 57 13
e-mail: ksiaznica@ksiaznica.torun.pl
http://www.ksiaznica.torun.pl/
dyrektor: Teresa E. Szymorowska